piątek, 11 stycznia 2013

ROZDZIAŁ II



Some folk we never forget
Some kind we never forgive
Haven’t seen the back of us yet
We’ll fight as long as we live



A może to dlatego, że przestałam się modlić. Może to wszystko toczyłoby się sprawniej, łatwiej, tak jak łatwo teraz moim ustom powtarzać, coraz szybszym, coraz bardziej speszonym tonem, magiczną sekwencję, mającą zagwarantować mi więcej nieśmiertelności: kurwa… kurwa… kurwa… Ale język drętwieje, dłonie drżą i się pocą, pozwalając wyślizgiwać się broni. Starałam się kontrolować oddech i miękko uginać nogi, gdy powoli zmniejszaliśmy do siebie dystans, skradając się po obwodzie koła. Jednak ciążył na mnie jego wzrok. Powoli dobył miecza i chociaż trzymał go ostrzem ku ziemi, przysięgam, że czułam na gardle chłód żelaza. Nie uśmiechał się, ale to nie mogło ukryć faktu, że miał nade mną drastyczną przewagę. Udowodnił mi już, że bez wysiłku przewiduje każdy mój ruch, bez względu na to, jak bardzo się starałam. Znał słabe strony mojej obrony. Czułam się, jakbym wcale nie była zakonserwowana w tą przeklętą zbroję…
Przez ułamek sekundy widziałam nawet, jak odrzucam broń i biorąc gwałtowny odwrót puszczam się sprintem w las, zdzierając z siebie w biegu ten płytowy balast. Prawdopodobnie mogłaby to być moja najlepsza taktyka. Biegam o wiele szybciej, niż opracowuję bojową strategię.
Porzuciłam co prędzej tę wizję, ale panika narosła. W jego oczach zobaczyłam drwinę i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że znów nie zapanowałam nad ogniem. Oba topory jarzyły się teraz błękitnym płomieniem. Skrzywiłam się zniesmaczona.
- Chciałbym powiedzieć, że to było nawet sprytne, ale zaryzykuję, że było raczej kompletnie nieprzemyślane… Gdybyś miała mniej niezwykłą broń, walczyłabyś teraz pochodnią.
Dotknęło mnie to, ale nie miałam prawa czuć się urażona. Miał rację. Moje morale spadły do zera. Ledwo unosiłam toporki, a on wciąż nie nacierał. Jeśli dawał mi miłosiernie szansę, żebym to ja rozpoczęła starcie, to… cóż. Przecenił mnie, sądząc, że będę do tego zdolna.
Wtedy przystąpił do ataku. Dodając sobie prędkości piruetem, przysunął się w moją stronę, zamachując się mieczem. Napięłam mięśnie, chcąc podskoczyć i spaść na niego z topornymi towarzyszami, jednak zanim oderwałam się od ziemi, zahaczyłam tym ciężkim buciorem o jakiś cholerny kamień, który, chuj wie skąd, zmaterializował się nagle przy moich stopach. Wydałam zdziwiony okrzyk. Zamiast w górę, leciałam teraz w dół, lecz zanim nastąpiło wątpliwej rozkoszy spotkanie z leśną posadzką, musiałam jeszcze cudownym sposobem wyminąć ostrze, lśniące coraz bliżej mojej twarzy.
Zrobiłam jedyne, co mogłam zrobić w tej sytuacji. Zamknęłam oczy i wróciłam do mojego prymitywnego zaklęcia.
I znów leżałam twarzą do ziemi. Uniosłam głowę, a mój humor wcale nie poprawił się na widok ciężkich czarnych glanów. Jakby mojego upokorzenia było mało, jeden z nich przytupywał z dezaprobatą. Jęknęłam i przetoczyłam się na plecy, ocierając usta. Rozpaczliwie przygarniałam powietrze, oddychając głęboko. Obrazu kpiny dopełniło słońce, które beztrosko wyjrzało zza chmury, żeby dobrze oświetlić brudne smugi na mojej twarzy. Ta męka została jednak szybko ukrócona, gdy ciemna postać, o obrysowanym blaskiem konturze, pochyliła się nade mną, rzucając przy okazji trochę cienia. Marzyłam, żeby mnie dobił.
- To tylko draśnięcie, przeżyjesz – stwierdził beznamiętnie. Nawet się nie łudziłam, że odnajdę w jego głosie coś na kształt współczucia. Prychnęłam. Dopiero teraz zaczynałam czuć gorące pieczenie na policzku.
- Prawie odciąłeś mi głowę! – poskarżyłam się.
Zamiast przeprosin usłyszałam wymuszony, gardłowy rechot.
- Zapomniałem, że potrafisz potknąć się o własne nogi – mruknął, prostując się i nie zadając sobie odrobiny trudu, by pomóc mi wstać. – Na twoje szczęście nawet lewą ręką dbam o twoją głowę lepiej, niż ty dwoma naraz.
Jeśli chciał mnie sprowokować, nakręcić, żebym wstała i podniosła swoje brzeszczoty… to był na dobrej drodze. Mimo protestów obolałego ciała usiadłam, wciąż ciężko dysząc i jakoś udało mi się dźwignąć do pionu. Zniechęcenie i ból zaprosiły do współpracy łzy, które niepewnie zakołysały się na moich rzęsach. Odwróciłam się, udając, że się rozglądam.
- Proszę.
Forin pozbierał toporki i wyciągał je teraz w moją stronę. Zrobiło mi się nie swojo, widząc je w innych dłoniach, niż moje. Były jedynym, co miałam na własność, czym mogłam się bronić, nawet jeśli nie do końca skutecznie i były zarazem jedyną pamiątką, jaką posiadałam. Miały smukłe, niepospolite ostrza, które zaczynały się tuż za uchwytem rękojeści i wyginały w ostry łuk, zakończony wąską, prostą głownią. Emanowały złotym blaskiem i mogły nawet wydawać się delikatne, dopasowane do kobiecej ręki. Niepozorne wrażenie można było zatrzeć jednym, płynnym ruchem, przedzierając się bez problemu przez najgrubsze kości. Pochodziły z kuźni Quinholu, królestwa Warownych Elfów, które dzisiaj już nie istniało, a dostałam je od Isaalena, pana Elfów Zza Wody, na którego dworze się wychowałam.
Nie podnosząc wzroku, podeszłam do Forina, by je odebrać, ale on ich nie puścił, mimo, że już zacisnęłam na nich dłonie, próbując je zabrać. Czułam, że mi się przygląda. Zamarłam. Jeśli to miała być kolejna lekcja na dzisiaj, naprawdę nie miałam na nią ochoty. Na co czekał? Żebym po raz kolejny się poddała?
Staliśmy tak kilka minut, podczas których podziwiałam kunszt i pomysł z jakim udało mi się przeorać grunt. Byłam więcej niż uparta, lecz gdyby nawet mój upór zajmował pierwsze miejsce w rankingu światowych osłów, to i tak nic by to nie zmieniło, bo nie nastał jeszcze dzień, w którym Forin der’Ikesheld odpuścił w jakiejkolwiek sytuacji. Nie lubię przegranych z góry pozycji, ale przynajmniej znalazłam dość rozumu, by to zakończyć. Podniosłam podbródek, pozwoliłam sobie na słabość. Ale twarz, choć mokra, pozostała zacięta. Spojrzałam na niego.
Czarne włosy, przetkane przy skroniach jasnymi pasmami siwizny, kanciasty podbródek, ostre rysy, grube brwi i szare, roziskrzone oczy. Spodziewałam się ujrzeć w nich rozczarowanie, ale zamiast tego wydały mi się mniej surowe i chłodne, niż zwykle.
- Często to, co powinno cię osłabić, dodaje sił – powiedział tylko, wciąż patrząc na mnie uważnie. Zwolnił uścisk i cofną się dwa kroki, wyciągając wbity w ziemię miecz.
Zauważyłam, że nie wziął ze sobą tarczy, którą zwykle zadawał równie groźne obrażenia jak klingą Aniervena. Jej największy ofensywny wyczyn został zaprezentowany podczas Bitwy Bladych Żywiołów, w której centrum znalazłam się zupełnym przypadkiem, spowodowanym niestety własną głupotą. Wówczas to na moich oczach, cisnął tarczą w szereg nacierających na niego wrogów. Umocnił jej siłę wiatrem, nad którym panował, a ona uderzyła w przeciwników, łamiąc wszystkim po kolei nogi. Bój ustał na nieuchwytny moment, podczas którego rząd (dziś mówi się już o rzędzie czterdziestoosobowym) Valhamirów padał w nieładzie na własne pogruchotane gnaty. Batalia kończyła się wraz z narastającym zewsząd wybuchem triumfalnego śmiechu. Próbowano nawet zmienić przydomek Forina na Szłapołamacz, Latający Dysk albo Postrach Goleni. W każdym bądź razie najwyraźniej uznał, że w starciu ze mną nawet miecz to już zdecydowanie za dużo.
Właśnie po tej bitwie dołączyłam do gildii Cieni.
- Ivrel?
- Hm?
- Czy to jest twoja nowa metoda walki? Na słup soli?
Wróciłam do dramatycznej rzeczywistości.
- O nie. Nie, nie, nie – zaprotestowałam stanowczo, zawieszając topory przy pasie. – Ja na dzisiaj skończyłam. Jutro się pobawimy. Zapewniam, że znów dam ci okazję mnie zniszczyć.
- Czy to nie ja powinienem decydować o tym, kiedy kończy się trening?
Miał taki irytujący, poważny, rozsądny głos.
- Nie przypominam sobie, żebym podpisywała jakiś cyrograf.
- Zgodziłaś się, że to będzie na moich zasadach.
- Ale nie wyrażałam zgody na to, żebyś mnie zamęczył na śmierć, co? Mój współczynnik przetrwania na dziś wystarczająco już podskoczył.
- Chyba jesteś jednak słabsza, niż cię oceniłem.
- Nie jestem słaba, tylko przemęczona! Kazałeś mi jeszcze ubrać na siebie te cholerne żelastwo! – poklepałam po zbroi.
- Nie zawsze wystarczy ci skórzany kaftan.
- Dziś by wystarczył.
- Jasne – żachnął się. – Mięczak.
- Odwal się.
- Cherlak - nie zareagowałam.- Cienias.
- Dobrze się bawisz?
- Średnio.
- To odpuść – zrobił tylko taką minę, jakby nie wiedział, o czym mówię i czego żądam. – Zrozum. Nie ma w tym głębszego sensu. Jestem wykończona.
- Ciekawe co powiedziałyby na to gobliny, jak myślisz? Pozwoliliby ci odejść, nie? Na dwa metry. A potem znalazłabyś w plecach różne ostre przedmioty. Gdybyś jeszcze żyła.
- Ale ty nie jesteś goblinem, więc po prostu się odczep, dobra?!
- Co za bezsensowne marnowanie energii na niepotrzebne krzyki.
- JA WCALĘ NIE KRZYCZĘ! – wydarłam się na całe gardło. – Ja pierdolę. Po co to robisz?
- Po co robię co?
- Znęcasz się nade mną!
- Wydaje ci się.
Rzuciłam mu ostatnie, rozsądzające spór, spojrzenie i odwróciłam się, żeby odejść. Zrobiłam kilka kroków. Trzy, może cztery.
- Leszcz i tyle.
Mój bitewny szał zregenerował się na tyle, żeby dobyć broni i z wrzaskiem rzucić się na Forina.

21 komentarzy:

  1. Magiczna sekwencja mnie rozbroiła :D Wspominałam kiedyś, ale powtórzę jeszcze raz - podoba mi się dynamizm Twoich opisów i (tego nie wspominałam ;)) to, jak płynnie wplatasz w toczącą się historię inne informacje. Mam słabość do legend bitewnych, więc kolejny plus :) Tylko jeden zarzut - za krótko! :D No nic, czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie! nieźle się czyta. dobry klimat, w końcu na jakieś fantasy z humorem trafiłam. duży plus! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się ; To znaczy, że moje poczucie humoru jeszcze nie jest do końca wypaczone :D Tak myślę...O.o ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba /się powtórzę, ale masz taki dar, że z łatwością umiesz zaciekawić czytelnika xd nawet jeśli po drodze spotkałam się z drobymi błędami, to czytałam dalej, bo tak się wciągnęłam. Skądś znam to uczucie skrajnego wyczerpania haha. Ale mimo tego zmęczenia to bohaterka - moim zdaniem- wcale nie jest mięczakiem. Wręcz przeciwnie- jest raczej zadziorna. I zgadzam/się z przedmówczynią: twoje opisy są dynamiczne ;D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, nie, teraz tylko drobne błędy chyba literówki widziałam :) Przeczytam jutro jeszcze raz i wszystko Ci wypiszę :)

      Usuń
  5. Przyjemnie się czytało. Głowna bohaterka przypadła mi do gustu przez swoją porywczość i nieokrzesane zachowanie. Co do osoby Forina. Jak na razie, po tym jednym, rozdziale nie spasował mi, bowiem drażni mnie, takie oto właśnie drażnienie się z kimś :P Jestem solidarna wobec płci żeńskiej i murem stoję za niebieskowłosą elfką. Ale dialog był jak najbardziej na plus!
    Kiedyś nie przepadałam za elfami z biegiem czasu jakoś się do nich przekonałam i nawet zdołałam polubić, dlatego opowiadanie z elfem w roli głównej, wywołało uśmiech zadowolenia. Nie czytałam za wiele, właściwie nie czytałam nigdy opowiadania, gdzie na pierwszym planie byłby elf, to może byc ciekawe doświadczenie. Będę czekać na kolejne części.

    [szamanska-kukielka]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam słabość do Forina ;) Postaram się go rozwinąć, choć nie usprawiedliwiać :D Bo popieram solidarność ^^ Cóż, jak była mniejsza, wierzyła, że jestem elfem (-_-) więc nie mogłam się bez nich obejść na pierwszym planie :P

      Usuń
  6. Spodobało mi się tutaj, aż do tego stopnia, że na raz pochłonęłam całość :)
    Ujęłaś mnie swoim stylem, bogatymi opisami, pomysłem na historię i kreacją wszystkich bohaterów. No po prostu cudo!
    A już szczególnie przypadła mi do gustu główna bohaterka. Uparciuch, niezależna i porywcza. Niebezpieczne zestawienie cech, ale przez to jest właśnie taka intrygująca.
    Polubiłam także Sotha. Taki trudny, arogancki typek z niego, ale właśnie takie postacie przyciągają moją największą uwagę. Rozbroił mnie swoim zachowaniem w poprzednim rozdziale, więc już się zastanawiam czy i jak losy tej dwójeczki się splotą w przyszłości.
    W każdym razie będę tu zaglądać. Teraz tak szybko się mnie już nie pozbędziesz ;)
    Dodaję do linków, pozdrawiam!
    [granica-przebudzenia]

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej, mega mega mnie rozanieliłas :*** Trochę się bałam, że Iv nikt nie polubi właśnie, dlatego moja radość wzrasta :D Hyhyhy. Ano, mam problem z Sothem, raz się na niego obrażam, raz chce go więcej :D No chyba mogę potwierdzić już, że ich losy się faktycznie splotą ;) W mojej głowie nawet poważnie, ale czy ja wiem czy to im wyjdzie na dobre? :D
    bardzo się cieszę, że Ci się spodobało! ^^ jak dzieciak ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na Prolog, na blogu :
    http://nocte-avis.blogspot.com/.
    Miłego czytania, Nikola.
    {sorry za spam.}

    ps. Jaka ona podobna do mnie, szczególnie w odnośni do zaklęcia. No, no. Chyba zacznę częściej wpadać, nie ma co.
    Pozdrawiam.
    ps2. ten gościu jest fajny, ale irytujący.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech... No nawet nie wiem, co napisać - tyle słów wyjętych prosto z mojego gardła (palców) zostało już wypowiedzianych. Podpisuję się pod nimi. ^^
    Czekam, po prostu, na więcej.

    Pozdrawiam,
    Kincaid

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowy rozdział na Lombard-st.blogspot.com :)
    PS. Fantastyczny nowy szablon :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach, te opisy! Ja też tak chcę! Też chcę takie dynamicznie i tak łatwo, lekko! Dlaczego niektórzy muszą się męczyć z grafomańskim, melodramatycznym 'stylem', który zanudza po pierwszych dwóch akapitach a inni, tacy jak Ty, mogą przekazywać wszystko tak... tak wciągająco? niesprawiedliwość ;___;
    Wiem, że polubię twoich bohaterów. Na razie niewielu ich jest, ale są tacy żywi, tacy realni, z krwi i kości :D
    Poza tym nadmienię, że bardzo ładny szablon, a szczególnie elfka bardzo ładna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, hej! Nawet nie wiem od czego zacząć.
    Właściwie często się pisze o "przypadkowości" odwiedzenia danego bloga. I przyjęło się to najzupełniej jako naturalne "dzień dobry". ;) No więc, wpadłam tu przypadkiem. :D
    I bardzo się cieszę, że tu pozostałam. Do czytania przekonał mnie nagłówek. Ogólnie bardzo lubię taką prawdziwą "średniowieczną" fantastykę, gdzie elfy i krasnoludy wypływają kaskadami i... tak, tak, innymi słowy Tolkien. ;D
    Jak już wspomniałam, nagłówek bardzo zachęcający - przynajmniej, jeśli o moje zdanie chodzi - ma ładne kolory i przykuwa uwagę. Nieestetycznie wygląda jednak przeskok tego zielonego paska po lewej, inaczej kolumny menu. Niektóre teksty (np. Archiwum) są też odrobinę nieczytelne i w ogóle blog wydał mi się nieco "messy".
    Ale nawet nie wiesz, jak byłam zaciekawiona elfką na nagłówku. Dlatego szybko wyszukałam prolog i wzięłam się od razu do czytania. Nie, nie mam zamiaru słodzić niepotrzebnie, zawsze się staram pisać, co myślę, bo uważam, że szczere komentarze są najważniejsze. Mam nadzieję, że to zrozumiesz. I nie posądzisz mnie o lizusostwo. Bo treść jest przezajebista!
    Czytając, pławiłam się w słowach, we własnej wyobraźni i zastanawiałam się, dlaczego tego nie wydasz. Wiele rzeczy mnie zdumiało, jednocześnie podsycając ciekawość.
    Na przykład, zachowanie ojca naszej bohaterki. Wszyscy wiedzą, jakie są "typowe" elfy. Nie ma żadnej wzmianki, by główna bohaterka była półelfką, więc domyślam się, że pan ojciec-tyran był w rzeczywistości również elfem. Bardzo oryginalne spojrzenie na taką magiczną rodzinę. Rodzinę, tiaaa. xD Pomijając wszystko: ten ojciec był dla mnie przełamaniem wszystkich stereotypów!
    W prologu użyłaś narracji drugo-osobowej. Spotkałam się z nią już parę razy i wtedy jakoś nie przypadła mi do gustu. Kiedy jednak czytałam dzisiaj treść twojego autorstwa, miałam wrażenie, że używając takiej formy do ojca bohaterki, chcesz ukazać czytelnikowi wyjątkowy stosunek jego córki z nim. Strach, nienawiść, nieuległość, butność i miłość do matki.
    Następnie rozdział pierwszy: z początku nie widziałam powiązania z naszą bohaterką do króla, dopiero później... i znów mnie zaskoczyłaś. List gończy! Nie no, elfka musi się nieźle bawić. :D W dodatku bardzo ciekawym faktem jest kolor jej włosów. Oryginalne i kolejna rzecz, która uświadamia mi, że Twoje opowiadanie nie jest zwyczajne. Po raz wtóry. ;)
    Drugi rozdział jakoś dziwnie krótki. Mam nadzieję, że jak dodasz trzeci, będzie nieco dłuższy.
    Bardzo chcę poznać dalszy ciąg. BARDZO. To opowiadanie wydaje mi się być naprawdę przemyślane, dialogi są logiczne i naturalne. Nie znalazłam zbyt wiele błędów, może nieczęsto powtórzenia, ale to tyle.
    Gdybyś tylko dopracowała szablon byłoby idealnie!
    Oczywiście dodaję do linków i byłabym po stokroć wdzięczna za informowanie o NN. :)
    Jakbyś miała czas możesz również zajrzeć do mnie. Byłoby bardzo miło. :)
    Pozdrawiam gorąco i życzę lawiny weny i pomysłów! Dodawaj szybko!:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Wszystko na moim blogu: http://dary-aniola-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra, Forina też kocham... Mogę mieć męża i kochanka ^^ Mordo piszę neksttttttt xD Czekaj i uważaj na pleasedontbreathe.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  15. `Far over the Misty Mountains rise
    Leave us standing upon the height
    What was before we see once more
    Is our kingdom a distant light!` <3 Od `Hobbita` dzień w dzień po 80 razy tego słucham!

    OdpowiedzUsuń
  16. weeeeeeeź. ja sobie chyba to wydziargam na plerach! a z okazji urodzin se pojde jeszcze raz do kina! bo mnie mocno nosi, kurde. ostro ;))) ale to dobrze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Z całym szacunkiem dla stylu 'ubrać na siebie'??? Po jakiemu to? Nie mówi się tak...

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak, masz rację, ale ponieważ znajduje sie to w kwestii, którą wypowiada postać, która widocznie nie wie jak sie mowic powinno, a jak nie, pozwolę sobie tego nie poprawiać, ponieważ nie każda moja postać posługuje się cywilizowanym, bezbłędnym językiem. Mam nadzieję, że rozumiesz, dlaczego nie chcę, by każdy dialog był poprawny. Potoczny język nam towarzyszy nacodzień, a sama po sobie wiem, że będąc tym bardziej w stanie jakiegoś wzburzenia niekoniecznie poprawnie łączę ze sobą zdania. Ale dziękuję Ci za czujność, nie wahaj się wytknąć mi kolejnych błędów.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahahah xd No ja pierd...ziu! Jak ja czytałam tę rozmowę, to cały czas się śmiałam xd BYła nie dość, że taka żywa to jeszcze taka... prawdziwa! Ile to razy człowiek "rozmawia" tak ze swoimi znajomymi xd Ale co prawda, to prawda. Takie hmm... obrażanie kogoś pomaga w zmobilizowaniu go do nauki, hahaha xd Jest zdecydowanie łatwiej pozbierać się, gdy ktoś nas wkurzy, aniżeli jak ktoś po prostu powie nam, że to jest bleee.
    Tak, więc Forin należy jak na razie do moich ulubieńców. W sumie to wszyscy u Ciebie ( oprócz głupiego ojca -.- ) mają w sobie coś, co rozbawi ;d Ale Forin przewyższa każdego o pięć, jak nie dziesięć głów! Dobra, jest moim ulubieńcem xd

    OdpowiedzUsuń