czwartek, 20 grudnia 2012

ROZDZIAŁ I



Ah there is blood on the horizon
Ah and the flood comes in from the sea
Ah and a storm behind your eyes and
Ah there is no one left to see
Me

Niebo toczyło się nad moją głową, przesycone rudością, dominujące nad płaskim światem. Rdzawy zachód przeganiał błękit, który na jego krawędzi już bratał się z nocą. Krwawa łuna gasnącego słońca gubiła złoty blask w moich oczach. Wstrzymałem pędzącego rumaka. Zrył kopytami twardą ziemię i stanął dęba, parskając gniewnie. Uspokoił się, gdy tylko poklepałem go lekko po szyi. Stanąłem w strzemionach i biorąc głęboki wdech, rozejrzałem się powoli dookoła. Za mną, na tle rozprzestrzeniającego się zmroku, majaczył zarys domostw i miejskich budynków oraz okalający miasto masywny mur. Przede mną, aż po horyzont rozciągała się zielona, statyczna równina. Zawsze wydawała mi się taka pusta… Dopiero na wschodzie grubsza linia widnokręgu znaczyła granicę Puszczy Brasccowskiego.
Rozległa, mroczna kraina. Angrad. Moje królestwo.
Nie dane mi było zbyt długo cieszyć się tą chwilą zadumy. Tętent kopyt już od dłuższego czasu zagłuszał muzyczny popis cykad. Wkrótce tuż za moimi plecami rozległo się rżenie koni. Opadłem na siodło i niechętnie obróciłem swojego wierzchowca w ich stronę, pozwalając, by na mojej twarzy zapanował wyraz skrajnej dezaprobaty.
Pięciu strażników rzucało to na mnie, to na siebie nawzajem, niepewne spojrzenia. Widziałem w ich oczach strach, który jednak nie był na tyle silny, żeby zagłuszyć poczucie obowiązku, jakie nakazywało im podążać za swoim władcą, gdy ten zdecyduje się opuścić bezpieczne (w ich mniemaniu) progi fortecy. Zapewne celem tej misji była ochrona króla przed potencjalnie zagrażającymi mu złymi mocami. Bardzo chwalebne. Nie było by to tak bezsensowne, gdybym wierzył w fakt, że faktycznie kilku prostych żołnierzy mogłoby się z nimi równać. No a poza tym, złe moce były raczej po mojej stronie.
- Pa… - chrząknięcie. – Panie?
Jeden z moich stróży odważył się wreszcie przemówić. Bardzo dobrze, bo zaczynało mnie nużyć przedłużające się milczenie i mógłbym jeszcze zrobić się nieprzyjemny. Tymczasem ten mężny wojownik zeskoczył na ziemię i zdjął przede mną swój hełm.
- Wracaj na zamek, panie. Zmierzch już się szerzy… A arcybiskup opróżnia twoją winiarnię…
- Jak ci na imię, człowieku, że nie boisz się wydawać królowi poleceń?
Jedną z nauk ojcowskich, jaką miałem szansę opanować do perfekcji, była umiejętność panowania nad emocjami. Dzięki tej zdolności mogłem budzić postrach i grozę nawet wtedy, gdy w głębi duszy bywało mi całkiem wesoło.
Biedak zbladł przeraźliwie, a upuszczony hełm z brzdękiem potoczył się po ziemi.
- H-Hektor… Miej litość na mnie i mą rodzinę, panie!
Wciąż mierzyłem go chłodnym spojrzeniem.
- Zgłoś się do kapitana po premie za świetnie opanowaną sztukę argumentacji… I uważaj, bo masz szanse zostać moim doradcą. Mamy wieczny wakat na tą posadę… Wciąż przydarzają się tym nieszczęśnikom dziwne… zgony.
Ściągnąłem wodze, koń podrzucił łbem i ruszył w drogę powrotną.
No proszę, a byłem przekonany, że otacza mnie wyłącznie banda idiotów. Przyjemnie jest się czasem rozczarować w takiej sprawie.
Koronacja zakończyła się popołudniu, ale nie jest kwestią czasu pozbyć się tak zachłannego klechy z gościny. Normalnie pijawka pewno leżałaby pod blatem po kilku kieliszkach, ale teraz przyssała się do butli i nie puści, póki siłą jej nie oderwiesz. Albo póki nie rozerwie mu tego opasłego bebecha. Co za głupiec. Tyle razy już modliłem się o to, by szlag go trafił i całą jego diecezję, ale wyższe siły nie były mi do tej pory łaskawe. Nie żeby mnie jakoś wybitnie obchodziła ich polityka, ale te całe pierdolenie na temat życia w grzechu, nawoływanie do nawrócenia i grożenie ogniami piekielnymi, podczas gdy sami dbali tylko o to, żeby ich tłuste dupska przypadkiem nie zaznały minimum dyskomfortu, doprowadzały mnie do lekkiej niestrawności.  Wszystko zniosę i wszystko ścierpię, ale za to hipokryzja napawa mnie prawdziwym obrzydzeniem.
W pełnym galopie przekroczyłem bramy Szantalu, stolicy tej ziemi, nie dbając o to, że może jakiś wieśniak nie zdoła uciec spod kopyt. Z doświadczenia wiedziałem, że to zwinne sztuki, te kmiecie, choć sprawiają ułomne wrażenie. Zatrzymałem się dopiero przed furtą zamku. Zaraz zleciała się gromada parobków, bijąc się (niemal) o to, kto z nich odprowadzi do stajni mojego Zawira. Postanowiłem zostawić ich samych z tym problem.
Wrota cytadeli otwarły się przede mną, a donośny głos majordomusa odbił się głębokim echem od kamiennych ścian.
- Król Soth I!
Wszyscy w pobliżu pochylili głowy, kłaniając mi się, gdy ich mijałem. Niespecjalnie zwracałem na to uwagę. Nie bawiły mnie te utarte sztywne zwyczaje, panujące na dworze. Myślałby kto, że będę wysyłał na szafot wszystkich, którzy ośmielą się nie paść przede mną na twarz. Nie popadajmy w przesadę… Nie jestem takim tyranem.
Jeszcze.
Zamierzałem bezzwłocznie pofatygować się do duchownego, aby osobiście wytargać go za fraki zza mojego stołu i wyrzucić na zbity ryj, ale znów mi przeszkodzono.
- Wasza królewska mość! Przybył posłaniec z Darkmaru!
Zatrzymałem się gwałtownie, aż diadem, który do tej pory solidnie trzymał się na moich skroniach, opadł mi na nos. Niezadowolony szybko go poprawiłem i zwróciłem na strażnika gniewne spojrzenie, jakby to była jego wina...
- Darkmar? Czego Darkmar chce od nas?
- Nie wiem, panie – wyglądał na szczerze zdezorientowanego. – Wysłannik czeka w Sali Audiencji.
Zawróciłem więc i natychmiast udałem się na piętro, całkiem już ignorując zginające się przede mną jednostki. Zupełnie nie wiedziałem, co władca tej ponurej, odległej krainy, mógłby tutaj szukać… I nie podobało mi się to. Może wyznawaliśmy nieco podobny schemat zarządzania swoimi państwami, ale wolałbym nie zawierać z tym krajem żadnych paktów.
- Król Soth I! – herold znów obwieścił moje przybycie, nim jeszcze znalazłem się w Sali.
- Na przyszłość dodaj do tego „króla” jakiś czuły przymiotnik, co? – mruknąłem do niego, całkiem wyczerpany już tymi kurtuazyjnymi obyczajami.
Zasiadłem na tronie i czekałem, aż podprowadzą przed moje oblicze emisariusza.
- Czego oczekuje ode mnie twój pan? – zapytałem od razu, gdy skłonił się przede mną.
- Po pierwsze przesyła szczere gratulacje z powodu koronacji oraz wyrazy współczucia, ze względu na śmierć waszego nie odżałowanej pamięci ojca…
- Do rzeczy.
Posłaniec przez sekundę wyglądał na zbitego z tropu, a jego chytre, jasne oczy, zdawały się mnie oceniać. Szybko jednak się zreflektował, ukazując w uprzejmym uśmiechu rząd szarych zębów.
- Oczywiście, mój panie. Król Setismord, miłosiernie nam panujący, wysłał mnie w delegację, abym prosił waszą miłość o pewną drobną przysługę… W zamian za to oferuje swoją wdzięczność oraz wieczystą niepodległość dla Angardu.
Tym razem nie mogłem powstrzymać ani unoszących się wysoko brwi, ani wykrzywiających w kpiącym grymasie ust.
- Angrad JEST niepodległy, więc jak Set może mi proponować coś, co już posiadam?
Teraz to on się skrzywił.
- Z całym szacunkiem, wasza wspaniałość, ale król Setismord – wyraźnie zaakcentował ostatnie dwa słowa – zdobywa potęgę, która wkrótce zapewni mu panowanie nad całą resztą świata, jednak w swojej nieskończonej wspaniałomyślności, gotów jest pozostawić suwerenność tym z państw, które będą na tyle samozachowawcze, by wspierać jego działania.
Jeszcze niedawno zazgrzytałbym zębami ze złości i być może dopuścił się rękoczynów, ale dzisiaj bardziej odpowiednie wydało mi się zgrywanie uległego głupka. Byłem też zaciekawiony, w jaki sposób mógłbym się przyczynić do rozrostu władzy Setisa.
- W takiej sytuacji… Angrad pragnie służyć pomocą.
Uśmiechnął się. Pewno pomyślał, że łatwo mu ze mną poszło.
- Sprawa nie będzie wymagała od ciebie, panie, wiele trudu. Nasz wywiad ustalił, że w granicach Twojego królestwa może przebywać pewna kobieta, poszukiwana u nas listem gończym. Naszemu monarsze bardzo zależy na tym, by pozyskać ją żywą… ponieważ może ona posiadać cenne dla niego informacje.
- Rozumiem… - użyłem zdawkowego tonu i oczywiście nie zamierzałem pytać o tą drogocenną wiedze, posiadaną przez dziewczynę. Przy odrobinie szczęścia sam ją zdobędę. – Ale w jaki sposób miałbym ją odnaleźć wśród setek tysięcy moich poddanych?
- Cieszę się, że pytasz, wasza świetność, bo właśnie to zadanie jest bardzo ułatwione. Poszukiwana jest elfką, co już zawęża krąg podejrzanych i ma niebieskie włosy, co w zasadzie dyskredytuje wszystkie inne elfy…
Nie okazałem zdziwienia, choć poziom mojego zainteresowania tą sprawą dość mocno podskoczył na większy procent. Skinąłem jedynie lekko głową i wstałem, na znak, że uważam tą rozmowę za skończoną.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby dopomóc jego wysokość Setismordowi.
Darkmarkczyk zgiął się w głębokim ukłonie.
- Niech Twoja sława, królu Soth, poi twą krainę – powoli wycofywał się do wyjścia.
Kiedy był już przy drzwiach, przewróciłem oczyma.
- Niech siły Seta trzymają swoje macki przy sobie…
Nie, raczej mnie już nie słyszał.

_____________________________________________
Jak  w kolumnie z boku (nie wyzywaj :/) wspomniałam, ośmieliłam się na taką małą popraweczkę. To co napisało się poprzednio zdaje się być prologiem, więc taką nadałam temu nazwę, a dopiero od teraz będę "rozdziałować" ;) Sorx z kłopot, za błędy, za to, że zajmuję Wasz czas i założyłam blogspota i w ogóle, mea kulpa or łotewer :D Wybaczcie mi, jeśli jakieś słowotwory wydają się nie do przyjęcia. Jedni ćpają, inni palą, a ja piję i niestety nadużywam klawiatury, oooops. Endźoj.  No i wesołych świąt, nie? 

14 komentarzy:

  1. Zgłoszenie do oceny przyjęte :D A już się biorę za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu znalazłam trochę czasu, żeby przeczytać ten rozdział :) Wybacz, że będzie tak krótko, ale chyba już przełączyłam się na tryb świąteczny... W każdym razie, podoba mi się dynamizm opisów i kreacji samego świata. Tradycyjnie czekam na więcej, jestem ciekawa rozwoju akcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe, podoba mi się ten Soth. Jest taki cyniczny i ironiczny. Coś mi się wydaje, że złapie bez problemu dziewczynę, ale być może zostanie jej sprzymierzeńcem?
    Wiesz, to opowiadanie skojarzyło mi się z "Trylogią czarnego maga" (którego nie zdołałam przeczytać, bo mi się nie podobało, hehehe), ale tylko ze względu na to, że jest jakiś zamek, jakieś moce i poszukują dziewczyny. Tylko takie luźne skojarzenie.
    Cieszę się bardzo, że przeczytałaś Lombard Street, a jescze bardziej, że przypadło do gustu! :) Z miłą chęcią będę informować. I dzięki za wytknięcie wszystkich błędów, poprawiłam już :)
    Pozdrawiam i wesołych świąt życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. w sumie nie zauważyłam żadnych błędów (: widzę, że przesunęłaś troszeczkę wyświetlenie postów, bo już nie ucina jak wcześniej (; ogólnie mam popsutego bloggera bo nijak nie wyświetla mi się druga część prologu no..
    zdecydowanie pierwszy fragment rozdziału najlepszy, cały opis... aż ciarki mnie przeszły, lubię takie klimaty i czekam na więcej (; mogę się mylić, ale wydaje mi się, że główna postać, często będzie ironizować, jeśli tak to dobry pomysł (; twoje opisy są po porstu magiczne, czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie najlepszy w twoim wykonaniu :D Król Soth to mój mąż <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, no, wspaniałe... Uwielbiam fantastycznych władców uganiających się za mitycznymi stworami. W dodatku władców z takim... Charakterem. Choć Soth wydaje mi się dobry, na pewno nie złapie naszej bohaterki, lecz skopie tyłek Setismorda. :>
    Znalazłam parę błędów - kilka przypadków, gdzie brakowało "ogonka" w "ę" oraz momentów, gdzie "nie" z imiesłowami przymiotnikowymi pisane było osobno (powinno być razem). Sądzę jednak, że nie miałoby większego sensu wypisywanie wszystkich tych przypadków zwłaszcza, że zgłosiłaś się do ocenialni, która powinna to zrobić za mnie. ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnej części - pisz, pisz, niech wena cię przez święta nie opuści!

    Pozdrawiam,
    Kincaid

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokonałam wyroku... demoniczna-ocenialnia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Piątkę dostałaś cycu więc się nie pruj :* I lepiej pisz coś szybko bo ciotunia z nudów umiera. I tęsknię za królem Sothem, moja nowa fantazja, mrr :D Ahh, ciężko mieć dobry humor wieczorem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa no i jeszcze stop-follow-me ciąg dalszy :D zaspamuję ci cały wpis <3

      Usuń
  9. Wyrywaj na "informatora" gamoniu :D

    No juz juz sie nie pruje przeciez, pogadac se musialam :D

    Ale na Sotha jeszcze buahahahaha nie zasluzylas :D

    Za pol roku sie zglosze znowu do oceny ^^ Tylko ze do tego czasu mozesz go znielubic! ^^

    Coś jeszcze Ci chciałam dosrać, ale zapomniałam.... fak. :D Aaaaaa, chyba się pochwalić chciałam, że już zmieniłam kolor linków!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki Tobie przypomniałam sobie, jak bardzo uwielbiam opowiadania/książki fantasty! Lubię Sotha!(chyba wszyscy lubią takich cynicznych bohaterów, prawda?) Coś mi się zdaje, że nie będzie on taki zły i zostanie sprzymierzeńcem elfki! Kurczę dlaczego nigdzie nie ma jej imienia? Nie ma prawda, bo zaczynam wątpić w moją eem... chciałam napisać inteligencje, ale lepiej po prostu się zamknę. Albo zacznę na Ciebie krzyczeć! O dokładnie! Mniej pij dziewczyno i bardziej nadużywaj klawiatury! Chcę tu następny rozdział!
    JUŻ!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba wczoraj za bardzo sobie wzięłam do serca Twoje rady o tym żeby sobie golnąć... Jak nic. Jesteś zła kobita, pisałam to już prawda? xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Mil, Mil, Mil alkoholiczko jedna! Ludzie tu czekają na rozdział drugi, jakbyś nie zauważyła! xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Od razu spodobały mi się słowa cytatu wprowadzające, więc musiałam zobaczyć, czy to Ty wymyśliłaś, czy to jakiś tekst. I teraz będę słuchać podczas czytania tego xd Ha, już pierwsze dźwięki mi się podobają xd Kojarzą mi się z mrokiem *.*
    Haha, no ten Hektor wzbudza moje zaufanie. Ogólnie bardzo lubię ludzi takich dość odważnych, ale jednak nie aż tak, by całkowicie się wszystkiemu przeciwstawiali. I wydaje się być zabawnym, aczkolwiek nie mogę tego jeszcze na 100% stwierdzić. Wolę nie wyciągać pochopnych wniosków ^^
    Soth, Soth, Soth… Chciałabym tutaj wypisać pewne rzeczy, ocenę i w ogóle, takie ważniejsze wrażenia przytoczyć, ale nie mogę. Zostawię sobie to na samiutki koniec, jak już wszystko przeczytam. Bo przecież nie można pochopnie oceniać, prawda? Ale jedno jest pewne. Z tego, co można wywnioskować po tym rozdziale Soth jest bardzo ciekawą postacią. Przemawia do mnie jako bohater tego opowiadania, więc widać jest bardzo charyzmatyczny. I ma jeszcze coś, co wręcz uwielbiam u postaci – poczucie humoru i dystans do siebie oraz władzy, którą sprawuje. Czuję więc, że bardzo dobrze będzie mi się o nim czytać.
    A i mam nadzieję, że wcale nie pomoże temu Setowi (też będę używać skróconej formy, dobrze? :D) Po co ma się męczyć? ;d

    A jak przeczytałam Twój komentarz to tak się śmiać zaczęłam, że aż siostra posłała mi dziwne spojrzenie. Widać, że jesteś trochę szurnięta ( pozytywnie! Cenię takich ludzi ;d ) ^^

    OdpowiedzUsuń